Jeśli chodzi o sam system odpalony z LiveCD to nawet fajnie się prezentuję. Kilka niezbędnych programów do korzystania z systemu. Ładna tapeta i standardowy Gnome 3.8. Szału nie ma, ale geniusz tkwi w prostocie.
No więc cóż... Trzeba przejść do instalacji. Próbuje odpalić graficzny instalator, ale zero reakcji. Odpalam go z konsoli, a on się pluje że nie ta wersja Pythona czy coś takiego. To jest LiveCD, więc nie chciało mi się wczytywać, bo i tak bym nic nie zrobił. Odpalam stary poczciwy konsolowy instalator i... właśnie wtedy przypomniało mi się czemu nie miałem Cinnarcha na dysku. Wyświetla się coś w stylu "Checking installer version...". Może tylko na tym poziomie jest potrzebny internet do instalacji tego systemu? Przechodzę kawałek dalej, a tam prośba o wybranie środowiska graficznego. Nosz kur... Teraz to jestem w 90% pewny że mimo tego że pobrałem obraz płyty, który ważył 766MB (za mało na DVD i za dużo na CD) to muszę pobrać podczas instalacji 2x tyle pakietów. Jak już pobieram jakieś ISO to chcę, aby tam był obraz z którego będę miał system na dysku. Wywaliłem płytę z napędu i wziąłem sie za testy czegoś co mnie pozytywnie zaskoczyło, ale to w następnym wpisie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz